Zwierzęta dzikie i mniej dzikie, mimozy Tuwima.

in #engrave2 years ago

Dzisiejszy spacer z psem był bardzo przyjemny. Pogoda - marzenie. Bezwietrznie, słonecznie, ciepło a nie gorąco. Poszliśmy sobie najczęstszą trasą - drogą przez łąki, ku kępom drzew.

Pierwsza atrakcja to kot-wąsatek. Siedział sobie w krzaku i czuję w kościach, że polował na ptasią drobnicę kręcącą się na łące i często przysiadającą na gałązkach jego kryjówki. Pies bardzo merdał ogonem i był pozytywnie nastawiny, ale kot tylko wytrzeszczał na niego żółte ślepia i całą postawą mówił "ić stont". Zrobiłam zdjęcie i poszliśmy.

Pies może trochę pobiegać tylko do pierwszych krzaków, więc przy kocie był już na smyczy. Ta zasada bierze się stąd, że za krzakami na kolejną łąkę ale i na drogę często wychodzą sarny. Tym razem było ich trzy. Dwie nie zastanawiały się długo i czmychnęły w krzaki, jedna była odważniejsza i postanowiał sobie mnie obejrzeć. Nie widziała psa, pies nie widział jej (bo jest niski), więc udało mi się zrobić zdjęcie.
Sarny są już totalnie rozbestwione. W zimie często chodzą ulicami osiedla.

W połowie spaceru była przygoda. Pies wlazł w przydrożną roślinność i został tam dystrybutorem nasion pozwalającym rozszerzać zasieg terytorialny gatunku - krótko mówiąc wylazł z kilkunastoma rzepami w sierści. Zatem nastąpił odpoczynek połączony ze obieraniem psa, bo ja zgody na dystrybucję nie podpisywałam. Zresztą z jego sierści takie atrakcje najlepiej jest usunąć natychmiast, bo z czasem wplątują się coraz mocniej.

W drodze powrotnej - olaboga - "mimozami jesień (!) się zaczyna". Zaczyna kwitnąć nawłoć kanadyjska, która porasta niektóre niezabudowane fragmenty osiedla. Nie chcę, nie życzę sobie, nie wyrażam zgody. Żadnej jesieni. Wprawdzie uwielbiam jesień, ale na litość - nie w sierpniu. A jeszcze Czesław N. te mimozy i jesień tak wrył w popkulturę.
Zracjonalizuję to sobie. Skoro Tuwim mimozami nazwał kwiaty nawłoci, która do prawdziwej mimozy podobna jest jak pięść do nosa, to może też wcale jesień się nie zaczyna, tylko mamy 2/3 lata albo coś w tym stylu. Licentia poetica i już.


Pierwotnie opublikowano na Lectorium. Blog na Hive napędzany przez dBlog.