Żelazna Rzeka

Jak świat światem, ludzkie osady buduje się w pobliżu źródeł świeżej wody i moje rodzinne miasto nie jest tu wyjątkiem. Rzeka, nad którą je zbudowana, nie jest jednak do końca zwyczajna, choćby przez swoją nazwę. Ruda, dopływ Odry, zawdzięcza swoją nazwę tzw. rudom darniowym, czyli pokładom żelaza zmieszanego z różnymi skałami, które w lecie barwią jej wody na ciekawy czerwony kolor. Zresztą, jeżeli wierzyć uczonym i ich opowieściom (a tak na prawdę ciotce Wikipedii), to dzięki temu w okolicach rzeki już w średnich wiekach rozwinęło się pod opieką braciszków-cystersów wczesne hutnictwo dymarkowe.

Zdarzyło się pewnego niedzielnego, marcowego poranka, że obaj z bratem poczuliśmy zew wiosny i postanowiliśmy wybrać się na rzeczne łowy. Łowienie w naszej okolicy nie miałoby sensu, bo to sam początek biegu rzeki, więc po rozmowie telefonicznej z zacnym kolegą wyjechaliśmy w polecone przez niego miejsce. Cel: odludzie między Rudami a Kuźnią Raciborską.

Wędkowanie na bezludziu ma wiele zaleta, choćby i taką, że można stracić trochę kalorii przy wytrwałym dreptaniu w stronę łowiska. Wysiłek fizyczny smakuje jeszcze lepiej, kiedy towarzyszą mu ładne widoki. Jak się miało okazać, pod tym względem cel naszej wyprawy łowieckiej wybraliśmy bardzo dobrze.

ruda.jpg

ironriver01.jpg

Ponieważ rzeka znajduje się na terenie strzeżonym przez dzielnych leśników, zaparkowaliśmy tuż przy drodze przed barierą zastawiającą dalszy przejazd i z majdanem na plecach ruszyliśmy na przód. Po drodze ostrożnie obeszliśmy plantację młodziutkich iglaków i odkryliśmy ślady obecności dzików. Sądząc po ich charakterze, poczciwe knury były dobrze najedzone, a przez to musieliśmy ostrożnie stąpać.

ironriver02.jpg

Po minięciu majestatycznej, drewnianej wieży widokowej (a może stanowiska myśliwskiego?) dotarliśmy do naszego celu. Tutaj od razu przypomniały mi się słowa o siedmiomilowym wężu z piosenki The Doorsów, bo rzeczywiście tak skojarzyłby się wielu ludziom widok Rudy z jej licznymi meandrami, wijącej się niczym olbrzymia gadzina. Po stanięciu na brzegu obaj zdziwiliśmy się, jak czysta jest tutaj woda - o wiele bardziej przejrzysta niż w naszym mieście - przez co naiwnie zaczęliśmy liczyć na dobrą zdobycz. Albo chociaż jakąkolwiek.

ironriver03.jpg

Tutaj muszę wspomnieć o wyjątkowym krajobrazie, który nas otaczał. Po obu brzegach rzeki znajduje się pas wyschniętych trzcin, czy tam innego trawska, rosnącego w dosyć dużych kępach. Poruszanie się po takim terenie jest dosyć męczące, zwłaszcza z wędką i plecakiem wypełnionym sprzętem na grzbiecie, ale widok jest doprawdy wyjątkowy - skojarzył mi się z sawanną, australijskim buszem albo nawet z filmami SF, w których dzielni astronauci rozbijają się po obcych planetach. Niestety, taka roślinność potrafi być też zdradliwa...

ironriver06.jpg

...przez co jakieś dziesięć minut po rozbiciu stanowiska o mało nie skręciłem kostki. Ot, tuż nad brzegiem wystawał suchy konar przykryty kępą trawy, w którą radośnie wdepnąłem licząc na twardy grunt. Niestety, trawa też wystawała nad lustro wody i w rezultacie wpadłem w ukrytą dziurę aż do połowy uda. Po wygramoleniu się z pułapki stwierdziłem, że po takim nadmiarze wrażeń muszę odpocząć. Tutaj z kolei spotkała mnie miła niespodzianka: nadrudziański (?) busz jest bardzo dobrym siedziskiem. Na tyle wygodnym, że na parę minut odechciało mi się wędkowania i błogo się wyłożyłem.
Trzeba zresztą stwierdzić, że pogoda zrobiła się bardzo przyjemna i szybko zrzuciłem z siebie kurtkę i czapkę. Po chwili nasz łowiecki tandem ruszył w górę rzeki, próbując łowić na przemian pod i z prądem.

ironriver07.jpg

Taka zdemolowana wieżyczka nie świadczy może najlepiej o naszych leśnikach, ale bardzo malowniczo wpasowuje się w krajobraz. Cóż, mam słabość do tematu „opuszczone ruiny wśród dzikiej przyrody”.

ironriver08.jpg

Po trzech godzinach upartego zarzucania wędką rezultaty wciąż były mizerne, więc w akcie desperacji podjąłem się tytanicznego wysiłku przeskoczenia z brzegu na niewielką wysepkę pośrodku koryta rzeki. Kto wie, może ryby lubią wędkarzy-wyspiarzy? Zgadliście, nie lubią.

ironriver09.jpg

Nadeszła godzina szósta i powoli zapowiadał się zachód słońca, zaś my przypomnieliśmy sobie, że to jednak nie jest jeszcze wiosna w pełni. Temperatura zaczęła spadać w sposób odczuwalny, tak więc po paru ostatnich zarzutach zrobionych bez przekonania (coś jak gol albo mecz o honor) zarządziliśmy powrót do bazy. Na szczęście, jak przystało na weteranów wędrówek po wertepach, mieliśmy ze sobą latarki tzw. czołówki, który wymiernie ułatwiły nam powrót przez las pogrążony w ciemnościach. Tę batalię fauna rzeki Rudy wygrała bez strat własnych.

Podsumowując, nawet jeżeli nie jesteś fanatykiem wędkarstwa, drogi Czytelniku, serdecznie polecam Ci wyprawę na wskazane przeze mnie tereny, zwłaszcza jeżeli dopisuje pogoda. Niczego nie mogę tutaj obiecać, ale postaram się kiedyś wybrać w to samo miejsce w pełni lata i pokazać fanom polskiego travelfeedu, jak wygląda w trochę zieleńszej porze roku. Zaś wszystkim, którzy dobrnęli do końca wpisu, serdecznie dziękuję.

Wszystkie zdjęcia są moje i tylko moje. Przy tworzeniu fotoreportażu nie ucierpiała żadna ryba i tylko jeden rybak.

Sort:  

Congratulations @wayward-dreams! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):

You received more than 400 upvotes.
Your next target is to reach 500 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!