Drogi pamiętniczku | Część pierwsza, być może nie ostatnia

in #polish2 years ago

Przeczytałem ci ja parę dni temu pewien wpis na blogu bowess i nie był to czas stracony. Rzecz jest napisana lekko i dowcipnie, na tematy w zasadzie błahe, ale przecież jednak niegłupio i lektura zostawiła mnie z uśmiechem na gębie. Z jakiegoś powodu pomyślałem sobie, że ja też tak chcę, i zdecydowałem się na uprawianie na hajwie własnego pamiętnikarstwa . Skoro już mój nieszczęsny blog wygląda jak galeria kiepskiego malarza (pusto, coraz puściej), to niech pojawia się na nim chociaż proza życia.

Akceleracja

Życie moje przez parę ostatnich miesięcy płynęło dosyć powoli i jednostajnie, z małymi wyjątkami, ale w ostatnim tygodniu jakby postanowiło trochę przyspieszyć, tak, że aż dostało zadyszki. Po pierwsze, „czasu nie mam, zarobiony jestem”. Najpierw zadzwoniła do mnie serdeczna znajoma z pracy, której córka zdaje w tym roku maturę, i poprosiła o pomoc przy rozwiązywaniu przykładowych zadań maturalnych z języka angielskiego i niemieckiego. W ten sposób w moich rękach znalazł się całkiem gruby plik z testami językowymi i krótkimi wypracowaniami do napisania. Moje zadanie samo w sobie nie jest truste, jestem w końcu słynnym poliglotą, ale niestety dosyć stresujące, bo nie chodzi o zwykłe zlecenie tłumaczeniowe, ale pomoc młodej i zestresowanej pokowidowym stanem edukacji osobie. Trzeba będzie włożyć w tę robotę całe serce, a przecież to nie jedyne pilne zlecenie...

...bowiem dosłownie dzień później dopadł mnie kolejny petent, znowu kolega z pracy, z kolejnym tłumaczeniem pod pachą. Dla odmiany od językowej freblówki, otrzymałem zadanie przetłumaczenie nastojaszczego rozrzutnika do gnoju, bowiem niemiecki producent uznał za stosowne wydanie instrukcji jedynie w swoim śpiewnym języku. Nie jest to może najbardziej intrygujące zlecenie, jakie dostałem w życiu, ale jednak przyda mi się mała powtórka ze słownictwa technicznego. Poza tym to jednak miłe uczucie, kiedy człowiek dokłada dokłada małą cegiełkę do rozwoju i chwały polskiego rolnictwa.

bzskeanc.jpg

No i w końcu przechodzimy do sprawy najgrubszej, czyli THE BIG ONE. Rzecz jest trochę zawiła, ale postaram się ją w miarę sensownie wytłumaczyć. Dawno temu, bo w roku 1830, pewien ormiański zakonnik z Wenecji wybrał się w podróż po wschodzie Europy śladem swoich ziomków żyjących w diasporze. Po powrocie, ma się rozumieć, opisał swoje wojaże w języku staroormiańskim, który obecnie jest językiem martwym i mało kto umie się nim posługiwać. Mimo tego kilkanaście lat temu w Niemczech ukazało się tłumaczenie dzieła pana Bžškeancća (nie żartuję, taki zapis nazwiska widnieje na okładce), którym mam się fachowo zająć. Żeby było jeszcze ciekawiej, chodzi o tłumaczenie dwóch tylko rozdziałów, bowiem moi zleceniodawcy zdążyli już znaleźć Ormiankę władającą staroormiańskim, który podjęła się tłumaczenia na język rosyjski - sęk w tym, że pani tłumaczka mieszka na Krymie i kontakt z nią jest ostatnimi czasy dosyć trudny. Summa summarum, moim zadaniem jest przełożenie z niemieckiego wydania dwóch rozdziałów, z którymi sobie nie poradziła, a rezultat mojej pracy zostanie sklecony z polskim przekładem rosyjskiego tłumaczenia ze staroormi... tak, wiem, oszaleć można, ale nie narzekam, bo zlecenie jest ambitne, ciekawe i, co najważniejsze, opłacone środkami z grantu zapewnionego przez Hamerykę, jeżeli dobrze wszystko zrozumiałem.

Helter Skelter, czyli w górach i na złamanie karku

luban-podejscie.jpg

Jako rasowy dominator i doliniarz, rzadko wybieram się w góry i zawsze bywało tak, że robiłem to na zaproszenie kogoś z rodziny lub znajomych. Tak też stało się tym razem, choć trochę inaczej niż zawsze. Całkiem niespodziewanie odwiedziła mnie miła serbska znajoma z pięknego Nowego Sadu, a że obiecałem jej kiedyś wypad w polskie góry, postanowiłem w końcu tej obietnicy dotrzymać. Wypad nie należał do ambitnych, bo oboje jesteśmy raczej ofiarami sportowymi (a na pewno ofiarami nikotyny), więc za cel obraliśmy sobie szczyt Lubań Wielki w Beskidzie Wyspowym. Początkowo mieliśmy wspinać się dosyć krótkim szlakiem z Rabki Zdroju, ale dosłownie w ostatnim momencie, już na pokładzie busa dziarsko sunącego na południe, zmieniłem plany i ostatecznie na szlak weszliśmy od zachodu, najpierw przechodząc przez Lubań Mały.

Pomimo kilku niemiłych zgrzytów, jak nagły atak wyjątkowo zajadliwego psa, nad którym nie zapanowała właścicielka (z wyglądu i intelektu na twarzy wielkomiejska bananiara), wyprawę kończyliśmy w iście szampańskich humorach, bo bawiliśmy się wyśmienicie, a do tego dopisała słoneczna pogoda, co tego roku we wrześniu było raczej rzadkie. Jedynie końcowy etap przebiegł trochę nerwowo, bo teren na drodze w dół w stronę wsi Glisne okazał się stromy i trudny, do tego stopnia, że w pewnej chwili przebyłem kilkanaście metrów zjeżdżając na tyłku. Na szczęście dobry Pan Bóg czuwa nad głupcami, więc do Krakowa powróciliśmy bez uszczerbku (chociaż nasze ubrania nadawały się jedynie do natychmiastowego wyprania.Pozwolę sobie nawet na odrobinę samozachwytu, bo było to pierwsze moje wyjście w góry, w którym grałem rolę najbardziej doświadczonego piechura i de facto kierownika pochodu, a do tego po raz pierwszy posługiwałem się w terenie mapą i kompasowym.

Dodatkowy zysk z wycieczki jest taki, że odkryłem nowe ulubione schronisko górskie (patrz zdjęcie). Zresztą, notatki z wyprawy i szkic wpisu gdzieś tam mam w zanadrzu, więc może popełnię jeszcze pełnoprawny wpis dla polskiego trawelfida.


Tyle nowości z mojego jakże niewyróżniającego się życia. W sumie spodobała mi się taka luźna paplanina na Hajwie, tak więc pewnie będą kolejne odcinki. Tymczasem dziękuję wszystkim, którzy dobrnęli do tego miejsca, za cierpliwą lekturę. Do zobaczenia, być może, gdzieś w polskich górach!

Sort:  

Jestem wielką zwolenniczką takich wpisów, więc czekam na kolejne :)

Hy, z całego tego entuzjazmu przy pisaniu powyższego zapomniałem wspomnieć, że też byłaś dla mnie inspiracją, bo czytam Twoje wpisy regularnie. No to przepraszam i dziękuję jednocześnie.

No coś Ty :) Czekam na więcej Twoich i będę zaglądać regularnie :)

Chętnie czytam opowiastki z dnia codziennego, są relaksujące. Wszystko toczy się swoim tempem, jest jak jest 🙂

Manually curated by EwkaW from the @qurator Team. Keep up the good work!

Yay! 🤗
Your content has been boosted with Ecency Points, by @hallmann.
Use Ecency daily to boost your growth on platform!

Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more

Congratulations @wayward-dreams! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):

You received more than 1250 upvotes.
Your next target is to reach 1500 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out the last post from @hivebuzz:

Hive Power Up Day - October 1st 2022
Balls of Steel - HiveFest⁷ Petanque Tournament Results
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!

Dear @wayward-dreams,
May I ask you to review and support the Dev Marketing Proposal (https://peakd.com/me/proposals/232) we presented on Conference Day 1 at HiveFest?
The campaign aims to onboard new application developers to grow our ecosystem. If you missed the presentation, you can watch it on YouTube.
You cast your vote for the proposal on Peakd, Ecency,

Hive.blog / https://wallet.hive.blog/proposals
or using HiveSigner.

Thank you!