Tekst jest bezpośrednią odpowiedzią na film @tech-brave „VLOG #22 - Wszystko O Marketingu Sieciowym”
Wszyscy słyszeli o MLMach, o tym, że nie są piramidami, o tym, że można zarobić, że ludzie robią fantastyczne pieniądze na tych sieciach. I jeśli zostaniemy w retoryce MLMowych naganiaczy, to tak jest. Mercedesy, pełne konta, drogie garnitury i zjazdy dystrybutorów w egzotycznych miejscach. Wszystko za cenę pakietu startowego i kilku godzin dziennie pracy. Musimy jednak założyć sceptyczne okulary i przyjrzeć się temu systemowi nieco bliżej, żeby zobaczyć jego oczywiste pułapki i wciskane kłamstwa. Ale po kolei.
Co to jest MLM?
MLM to skrót od Multi Level Marketing, czyli marketing wielopoziomowy. W dużym skrócie, polega on na budowaniu sieci dystrybucji produktu. Mamy wiec kogoś kto zaczyna. Oferuje produkt kilku osobom i równolegle, niezależnie od tego, czy ktoś zakupi produkt, czy nie, oferuje współprace w sprzedaży. Jeśli wchodzimy w deal, że chcemy sprzedawać produkt (niezależnie od przyczyn), to stajemy się drugim poziomem danej osoby. I my, możemy też – sprzedawać produkty i zachęcać osoby do wejścia w układ. Nasi zwerbowani będą naszą drugą linia, a trzecią linią naszego „sponsora”.
Teraz, jeśli to działałoby wyłącznie w ten sposób – rekrutacja lub sprzedaż – nie ma gwarancji niczego. Dlatego w MLM nie możesz wejść w deal współpracy, bez zakupu produktu. Jeśli chcesz sprzedawać, musisz kupić. Oczywiście od swojego sponsora. Kupujesz ze zniżką, względem tego, co jest w katalogu dla „szaraków”, jednak z zarobkiem bezpośrednim dla sponsora. Wchodząc w umowę, dostajesz swoje narzędzia. W zależności od tego jak duży „pakiet startowy” zakupisz, tak szacowały się będą twoje procentowe zarobki z dalszej sprzedaży.
Załóżmy, ze podstawowy pakiet do zostanie dystrybutorem kosztuje 100 PLN. W ramach tego dostajesz produkty warte 120 PLN. Te produkty możesz zostawić dla siebie lub sprzedać po cenach z katalogu. Na razie zostawmy katalog w spokoju. Jako, że kupiłeś pakiet podstawowy, twój zarobek na sprzedaży wynosi 10%. Czyli z każdej stówki, za którą sprzedasz towar, dyszka jest dla Ciebie. Wszystko super. Ale możesz podnieść swój udział w zyskach. Poprzez zakup wyższych pakietów, albo poprzez generowanie przychodu z kolejnych rekrutowanych osób. Czyli – albo kupujesz drugi pakiet za 500 PLN, albo rekrutujesz trzy osoby, które kupią pakiety za 100 PLN. Wtedy, twój zysk wzrośnie do 20% z każdej sprzedaży. Plus każda sprzedaż twoich rekrutowanych, to dodatkowe kilka % z ich sprzedaży. I tak w dół. Bo każda zrekrutowana osoba, która zrekrutuje kolejne osoby, wchodzą do Twojej sieci, podnoszą Twój poziom, zyski i zarobki. Oczywiście to uproszczenie, bo spora część firm działających na tym rynku ma nieco inne zasady i reguły, ale w szerokim obrazie, tak to wygląda.
Co w tym złego?
Wszystko. Bo MLM to nic innego jak piramida. Nie finansowa, bo te są zakazane prawem. To piramida produktowa. Gdzie produkt gra tylko rolę przykrywki, zasłony dymnej. Skupmy się na kilku rzeczach.
Po pierwsze – rekrutacja.
Nikt w MLM Wam nie powie, że jeśli zwerbujecie 5 osób i każda z nich kolejne pięć osób, to po 14 cyklach, musicie mieć w swojej sieci wszystkie osoby na ziemi. Więc nie jest tak, że Wasze zarobki i rozwój są nieograniczone. Ponadto, każda zwerbowana osoba musi zakupić produkt, żeby wejść do sieci. To jest jak w piramidach finansowych – nakłaniasz kogoś żeby zainwestował pieniądze, ty masz z tego procent, a ktoś and tobą też ma z tego procent. Tego typu transakcje nie powodują zbudowania żadnej dodatkowej wartości. Po prostu wciskasz komuś produkt, a pieniądze z jego sprzedaży są dzielone na wszystkich powyżej, aż do samej góry, szczytu piramidy. To, że dajemy produkt z obietnicą zarobku, dla osoby rozsądnej nie zmienia faktu, że jest to piramida zarobkowa. Zwłaszcza, że produkty są, co najwyżej – wątpliwej jakości.
Po drugie – produkty.
Przeważnie są to produkty kosmetyczne, suplementy, a ostatnio także programy lojalnościowe. Z tymi ostatnimi miałem osobiście kontakt i są szczególnie agresywne. Jeśli chodzi o produkty, to są one przeważnie dość słabej jakości, produkowane po jak najniższych kosztach. Bo te produkty nie mają wnosić wartości do sieci. Wartością mają być zrekrutowani ludzie kupujący produkty w nadziei na większe zarobki. Dlatego systemy są tak zbudowane, żeby nie dało się zarobić na samej sprzedaży produktów. Z resztą, jak miałbyś to zrobić sprzedając najniższą jakościowo odżywkę w proszku, w ładnym opakowaniu za cenę przynajmniej średniej półki. Przeważnie zakupy są jednorazowe, nikt nie jest przywiązany do tych marek. Poza sprzedawcami. Prawdziwe pieniądze są z rekrutowana innych ludzi i z tego, że oni kupują produkty. Już sam fakt, że zarabiasz więcej z zakupu proszku do prania przez sprzedawcę niższego szczebla, niż sprzedaży do klienta, stanowi bardzo głośny sygnał ostrzegawczy, że coś nie gra.
Jeśli spojrzycie na programy lojalnościowe, „cashbacki”, to działają one jeszcze bardziej przemyślnie, bo nie oferują ŻADNYCH produktów. Co ciekawe, cześć z nich udało się nakłonić duże firmy do wejścia w ich programy i sam pomysł „cashbacku” nie jest szkodliwy, to sposoby rekrutacji agentów, którzy rekrutują kolejne osoby do programu, wciągają firmy do systemu - już jest formą piramidy. Czysty MLM. Mianowicie możesz się zapisać do programu i korzystać z „cashbacku”. Natomiast jeśli chcesz wejść w program afiliacyjny, musisz wykupić udziały w systemie. Wtedy, część „cashbacku” którzy dostaną wciągnięci przez ciebie klienci lub firmy, ląduje w twoich rękach. Im większy udział wykupisz, tym większa część tortu ląduje w na twoim koncie. Oczywiście po okresie walidacji, czyli możliwe, że nigdy. Bo sieć musi zarobić i jak zarobi, to wtedy się podzieli. Śmierdzące w tym jest to, że pieniądze na te wypłaty pochodzą wyłącznie z dwóch źródeł – od firm, które kupują udział w „cashbacku” i od agentów kupujących udziały, aby te firmy rekrutować.
Z produktami jest jeszcze jeden problem. Często ich produkty nie są nigdzie reklamowane, nie są dopuszczone do sprzedaży. Działają na granicy szarej strefy. Niechlubny przykład Herbalife, który obiecywał w USA, że jego produkty leczą raka. Możecie wiec znaleźć się w sytuacji gdy będziecie sprzedawać produkty nie dopuszczone do sprzedaży na danym rynku. Wszystko poza oficjalnym obiegiem, z ręki do ręki, bez atestów, odpowiedzialności i jakiejkolwiek gwarancji jakości. Po cichu. Z bagażnika do bagażnika.
Po trzecie – same systemy.
Fakt, że potrzebujesz trzech, czterech spotkań, żeby dowiedzieć się jak działa system i co oferuje, jest podejrzany. Często te systemy są tak skomplikowane, że można je interpretować tak, że nigdy nie zarobicie nic, topiąc w nich całe oszczędności.
Kup pakiet, zwerbuj dwie osoby, wtedy osiągniesz poziom 1 i jak utrzymasz przychód na poziomie X to po „n” miesiącach dostaniesz y% z obrotu grupy, przy założeniu, że będzie on stanowił więcej niż z% całości kapitału grupy do poziomu H, ale nie mniej niż v% zysku z ostatnich pięciu miesięcy grupy D.
Kumacie? O to chodzi, żebyście nie kumali. Jeśli ktoś oferuje wam zarobek i jest on uzależniony od czegoś więcej niż waszej włożonej pracy, to na 95% to będzie oszustwo. Albo na 100%. Bo im więcej zmiennych, zwłaszcza enigmatycznych, niezależnych od tego co robicie, tym większa szansa, że usłyszycie – „Sorry, ale warunek X wypłaty nie został spełniony, wiec wasz zarobek wynosi okrągłe 0 PLN”.
Czy istnieją uczciwe MLMy?
Zapewne tak, ale ja ich nie spotkałem. Mogę sobie takie systemy wyobrazić. Gdzie nie musisz wnosić kapitału, żeby zacząć generować przychód ze sprzedaży produktu i podnosić udział w zyskach poprzez budowę własnej sieci sprzedaży. Ale w ten sposób można jedynie wystartować z nowym produktem. Jeśli celujemy, żeby wszyscy sprzedawcy byli jednocześnie generatorami zysku – to śmierdzi to oszustwem i piramidą. Bo kluczem jest tutaj rozdzielenie tych funkcji. Jeśli klient ma stać się dystrybutorem czegoś więcej niż tylko idei czy dobrej opinii o sprzedanym produkcie, to zaczynamy wchodzić w śliski temat i bardzo dziwną strefę, gdzie klient staje się bezpośrednio sprzedawcą. I takie systemy, gdzie twój zysk jest zależny od ilości zrekrutowanych do sprzedawania osób, zawsze będę nazywał po imieniu – to piramidy. Finansowe, produktowe, marketingowe. To bez znaczenia. To wszystko jedna, szkodliwa działalność, która opiera przychód na kolejnych warstwach ludzi, którzy wkładają własne pieniądze, by nakarmić portfele tych nad nimi. A i tak sam szczyt spija śmietankę.
Zatem jeśli przyjdzie do Was ktoś z „niesamowitą ofertą”, to zadajcie kluczowe pytania:
- Co mam sprzedawać i ile zarobię?
- Co decyduje o wysokości zarobku?
- Czy mój zarobek rośnie gdy wciągam inne osoby w sprzedawanie?
- Ile kosztuje wejście w system?
Wiecie już jakie odpowiedzi otrzymacie, jeśli macie do czynienia z piramidą. Bo nie oszukujmy się MLMy to ukryte piramidy. Pieniądze są w nich efektem, produkty zasłoną dymną. Tylko dlatego nadal działają. Bo ciężko się przebić przez cały bullshit, frazesy o sprzedaży bezpośredniej i sieci marketingu bezpośredniego. Ale unikajcie ich jak ognia. A jak macie wątpliwości, szukajcie online. Na 100% znajdziecie świadectwa ludzi uwalonych finansowo przez te firmy. A tych są tysiące!
Z pewnością jest to nabijanie ludzi w butelkę - stado baranów zapieprza żeby kilku cwaniaków nabiło sobie kabzę. Każdy biznes okraszany suto ideologią śmierdzi - jak biznes jest klarowny to ideologia jest zbędna, więc dorabia się ją tam, gdzie trzeba ludziom zrobić wodę z mózgu 😛
Boże... jak ja nie znoszę MLM'ów. Od razu dostaję białej gorączki jak słyszę tę nowomowę, często zaczerpniętą z innej piramidy zwanej dla zmylenia "leszczy" NLP.
To zależy, czy w sieci jest produkt czy pseudoprodukt. Produkt to jest coś, co osobnik kupiłby (w tej cenie) nawet wtedy, gdyby nie było w MLM.
No i warto sobie oszacować jakie jest prawdopodobieństwo osiągnięcia celu (np. zbudowania takiej sieci, jak
pokazują na "szkoleniach"), zakładając, że liczba ludzi na świecie jest skończona.
W dużym przybliżeniu można przyjąć, że jeżeli np. struktura składa się ze X osób, to około jedna osoba na X jest w stanie ją zapełnić (realnie mniej). Do tego można oszacować, że większość osób nie zdoła nikogo zaprosić. Nie dlatego, że się za słabo starają, tylko dlatego, że tak działa matematyka.
Zauważyłem, że @tech-brave dostaje zdecydowanie mniejsze zarobki pod filmami. W dobrych okresach było nawet po 60 $. Po filmie z MLM dostaje jakieś śmieszne grosze. Trzeba uważać na tego typu tematy, bo można wiele stracić.
gratuluje cierpliwości w punktowaniu,
choć fragment:
"Co w tym złego?
Wszystko."
to tutaj kwintesencja.
:)
Kiedyś działałem w MLM perfumeryjnym.
Stworzyłem grupę dla innych a Ci ludzie nawet nie chcieli zrobić zakupów na 100 zł gdzie mieli zwrot w produktach premii 50 zł.
Ludzie nie chcą pracować a chcą by im skapywało od razu po 2000 PLN co tydzień. Tak nie jest w żadnym biznesie.
Na steemicie wykonuję pracę codziennie dając różne analizy robię grafiki itp i mimo że jest cienko w polubieniu tego tematu to jednak powolutku przybywa ludzi zainteresowanych tradingiem i krypotwalutami. Nie ma nic od razu to ciężka praca i mozolna.
Jak wszędzie czy to MLM czy to Steemit , D-Tube Yotube itd wszędzie trzeba ciężko pracować aby ktoś zechciał dać Ci plusa za całokształt.
Pozdrawiam i zapraszam
Daje plusa jako głos choć wiem że nawet centa nie jest wart na chwilę obecną ale daje :)
Jedna z najciekawszych rzeczy dla mnie, w jednej firmie z branży MLM, w którą próbowali dość intensywnie wciągnąć mnie znajomi (a wystarczy powiedzieć, że temat dopiero zamknął się po 3 miesiącach, tak byli zmotywowani), to były wyjazdy na konferencje i szkolenia, gdzie nie było informacji takiej jak np. "Koszt udziału: XXzł" czy "Wstęp" XXzł" tylko "Inwestycja:" - ciekawe w co, bo chyba nie w siebie co można wywnioskować choćby z tego artykułu. :)
Pozdrawiam ;)