Tekst zgłaszam do temaTYgodnia #26 “Wolność słowa a cenzura”
W jaki sposób przedstawić relację wolności słowa w kontekście systemu opartego na monetyzacji treści…hmmm...chyba najlepszą metaforą będzie…
Bazar
Wyobraźcie sobie ogromny bazar, targ lub galerię handlową. Jej powierzchnia jest nieograniczona i nie ma żadnych zakazów wobec tego, czym możesz handlować. Na tym bazarze funkcjonują setki tysięcy stoisk, straganów, sklepów i hal sprzedażowych. Ten bazar jest własnością wszystkich, którzy zdecydują się postawić swój kramik na kolejnym metrze kwadratowym tej nieograniczonej powierzchni. Jednak nikt nie zarabia wprost na handlu ze swojego stoiska. Bazar codziennie generuje stały przychód i dzieli go na wszystkich właścicieli. O tym, kto dostanie ile, decydują oni sami, głosując na kolejne produkty pokazujące się na poszczególnych stoiskach. Jeśli oferujesz dobry, ciekawy produkt, to masz większą szansę na dostrzeżenie i głos, a w konsekwencji na rozbudowę swojego kramiku.
Na bazarze mamy cały przekrój „handlarzy”. Od małych sprzedaży sznurówek (memy, linki), przez wytwórców własnych (blogerzy, autorzy unikalnych treści) po duże sklepy oferujące cały przekrój treści (redakcje, kuratorstwa). Mamy też nadzorców, którzy dzięki sile wkładu w budowę bazaru (wieloryby) lub powierzone zaufanie (witnessi) mogą wpływać na rozdział nagród. Oczywiście jest też grono zwykłych inwestorów, którzy kupili duże powierzchnie, postawili stragany, ale sprzedają masowo produkowane treści lub ich stragany są puste. W dużym uproszczeniu.
Teraz wyobraźmy sobie, że w okolicy kilku, albo kilkunastu dość dobrze działających, przyciągających klientów i innych handlarzy stoisk, ktoś stawia stoisko i sprzedaje ludzkie mięso. Nie mogą go wyrzucić z bazaru. Nie mogą mu zabronić sprzedaży takiego towaru. Nie podoba im się jednak produkt, jego zapach i negatywny wpływ na otoczenie, wizerunek bazaru i etyczne konsekwencje akceptacji takiej działalności. Jedyne, co mogą zrobić, to utrudnić dostęp do tego towaru. Postawić parawany na wspólnych częściach bazaru (interfejsy), okleić ściany kramu ostrzeżeniami (komentarze i flagi) i spróbować dyskutować z właścicielem, że to nie jest dobry towar, że sprowadzi policję na bazar, że zaszkodzi wszystkim. To samo w kwestii narkotyków czy broni. Nie mogą zabronić. Ale mogą i powinni w trosce o cały bazar, wpłynąć na takiego sprzedawcę.
Jak to się ma do wolności słowa? Powiem tak – wprost.
Wolność słowa
Wolność słowa, z resztą jak każda inna wolność, bywa i często jest rozumiana opatrznie. To, że jakiś obszar życia, działalności czy ekspresji ma gwarantowaną wolność, nie znaczy, że możemy absolutystycznie żądać wolności totalnej. Nie istnieje coś takiego jak wolność totalna. Każda wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Jeśli Twoja egzekucja wolności, zaczyna ingerować w wolność kogoś innego, zaczyna przynosić mu szkody, straty – to się ona skończyła. Trzeba zrobić krok w tył i zrewidować nasze kroki. No chyba, że uważamy się za lepszych, ważniejszych od całej reszty, ale wtedy mówimy już o czymś innym, na pewno nie o wolności.
Zatem, jeśli w naszej ekspresji wolności naruszyliśmy czyjąś wolność, na przykład, do samo reprezentowania (co często robią hejterzy i trolle, bo przepisują to, kim ktoś jest w nienawistny sposób na granicy pomówienia i szkalowania), to musimy liczyć się, że ktoś zareaguje. I nie musi to być osoba zaatakowana. Może to być ktokolwiek, kto uważa, że wolność jednostki jest tak samo ważna jak wolność wszystkich. I w obliczu takiego naruszenia czyjejś wolności, może zareagować tak jak uważa. Bo jest jeszcze jedna ważna rzecz – jeśli mówisz o wolności, a dajesz komuś zamkniętą alternatywę reakcji, czy wyborów, to de facto, ograniczasz tę wolność.
Wiele razy słyszałem tezę, że jeśli coś Ci się nie podoba, to możesz tego nie oglądać, bo jak reagujesz, to łamiesz kogoś wolność słowa. Nie ma większej bzdury. Moja wolność słowa, ekspresji właśnie pozwala mi na wyrażenie, w dowolny dostępny sposób, opinii na temat tego, co mi się nie podoba. I jeśli flaguje, zgłaszam, komentuję coś, co mi się nie podoba, to wyrażam swoją opinię, opierając się na dokładnie tym samym prawie, które pozwoliło autorowi na wyrażenie takiej, a nie innej opinii.
Teraz dochodzimy do kolejnego elementu, który jest często pomijany. Wolność słowa nie istnieje w oderwaniu od medium czy środka przekazu, tylko wewnątrz niego. Bo jeśli uważamy, że wolność słowa i ekspresji funkcjonuje poza medium, to moglibyśmy zarzucić na przykład Facebookowi czy jakiejkolwiek innej platformie, że ogranicza naszą wolność ekspresji, bo technologia nie pozwala na przekazanie, na przykład, zapachu. Musimy o tym zawsze pamiętać, że wolność słowa jest w ramach platformy, nie ponad nią. I jeśli jakaś platforma umożliwia trzy sposoby wyrażenia opinii wobec treści (na przykład upvote, downvote i komentarz) to używanie tych narzędzi jest ekspresją wolności słowa.
Czy zatem jeśli flaguję, zgłaszam czy komentuje (ostrzegając innych przed szkodliwą, moim zdaniem, treścią) jakiś wpis, film czy inną formę ekspresji, to uprawiam cenzurę? Przejdźmy do tego.
Cenzura
Kolejne nadużywane pojęcie, którego często używający nie rozumieją. Jeśli twoje treści zostały opublikowane, można je oglądać i czytać, to nie mamy do czynienia z cenzurą. Jeżeli swoimi tekstami, filmami lub inną treścią łamiemy prawo, reguły współżycia lub jakiekolwiek inne, powszechnie akceptowane unormowania i takie treści zostają napiętnowane, usunięte czy zablokowane, to nie jest to przejaw cenzury. To przejaw tego, że każda opinia ma taką samą ważność, ale en masse tysiąc opinii przeciwko jednej, zawsze ma większą siłę.
Jeśli pamiętacie, że wolność słowa funkcjonuje wewnątrz platformy, nie poza nią, to musicie też zwrócić uwagę na ważną rzecz, która przez wielu jest uznawana za cenzurowanie, ale tak naprawdę nim nie jest. Otóż platformy wymiany opinii to publiczne fora, gdzie głos społeczności jest silniejszy, niż głos jednostki. Nie ważniejszy, ale silniejszy. I jeśli tysiąc użytkowników wyrazi negatywną opinię, to może ona „utopić” tę opinię. I każdy rozsądny administrator na to zareaguje. Niezależnie od tego czy ma interes w kontrolowaniu treści, czy nie. Na takiej zasadzie funkcjonuje większość platform społecznościowych. Oczywiście, istnieje tam jeszcze druga strona medalu, czyli dochodowość platformy, która jest zależna od kaprysu reklamodawców, co ma wpływ na decyzje odnośnie treści, ale to na inny raz.
Czy zatem flagowanie treści na SteemIt to cenzurowanie? Nie. Nikt nie usuwa treści. Nikt nie blokuje użytkownika.
Wróćmy do naszego bazaru.
Jako współwłaściciele tego bazaru, nie chcemy być kojarzeni z przetworami ekskrementów, sprzedawanych na niektórych stoiskach i wyrażamy swoje opinie na dostępne nam sposoby. Bo jak bazar będzie śmierdział, to jego wartość nie wzrośnie i stracimy wszyscy. Od „kocykowego” handlarza, po wielkopowierzchniowe sklepy. Zwłaszcza jak oferujesz pierogi nafaszerowane psią kupą, ale na szyldzie masz „Kuchnia Polska” (błędne tagowanie w celu ściągnięcia odbiorców). Opisz swoje stoisko, jako „Stołówka Kupożerców” i jak znajdziesz swoich nabywców – super. Masz niszę, masz nabywców, nikogo nie oszukujesz i jak ktoś nie chce wchodzić, to od razu jest uprzedzony o zapachu, jaki go uderzy za twoimi drzwiami. Dopóki nie łamiesz prawa i nie oszukujesz konsumentów – nikt nie będzie Ci przeszkadzał. Zawsze jednak licz się z tym, że tak jak ty masz prawo do sprzedawania, co Ci się żywnie podoba na tym bazarze i reklamowanie tego potencjalnym nabywcom, to inni mają prawo do pełnej i dowolnej opinii na temat Twoich produktów i publicznego jej wyrażenia. I nawet jak grupa innych sprzedawców zasłoni twój szyld, to i tak nikt nie zabronił ci sprzedaży. Bedzie Ci trudniej dotrzeć do klienta i zarobić, ale takie są reguły wolnego rynku. Także rynku idei.
Te pierwsze porównanie z bazarem spoko :) To, niczym jedynki w dzienniku, które mogą zniszczyć opinię o całej społeczności, a jeśli będzie ich więcej niż tych dobrych ocen to niestety będziemy w tonąć w złych tagach, kłótniach i tym podobnych i z racji wolności słowa powiem, że użytkownik na tym portalu zwykły nie ważne z jaką reputacją np : 70 i jest nowy, który właśnie zaczyna robić swoje pierwsze bobki na środku między stoiskami nie powinien flagować, a zgłaszać przypadek u odpowiednich organów w bazarze, którzy jako jedyni mogliby wydać negatywną opinię, ponieważ uważam, że np: Użytkownik x pokłócił się z użytkownikiem y i będą obrażać siebie nawzajem, bombardować itp, a ucierpią na tym wszyscy...Przez jedynki wpisywane w dzienniku, które są bardziej emocją, i trwają krótko dla nich, ale długo dla całego bazaru :) No, ale na szczęście Polska Społeczność chce, jak najlepiej i takie coś istnieje :) Pozdrawiam