Witam Mieszkańców :)
Mam pewne obrazy które maluję przez lata, na przykład muchomora - tak go nazywam, gdy domalowywałem szczegóły, wpadłem na pewną historyjkę, taką krótką.
Otóż historia ta, zaczyna się pod siedmioma górami i pod siedmioma lasami w krainie tajemniczych istot, które podczas podróży, do głębin astralu mentalnego, poza obszarem świadomości, znalazły zagubionego chłopczyka, który wpadł, w koszmarny wir nicości, udało im się go wyciągnąć w ostatniej chwili.
Jako że nie był z ich wymiaru, nie mógł z nimi zostać i musiał wracać do domku.
Gdy tak płynął wzdłuż granicy, zatrzymał go Muchomorek.
Dokąd płyniecie? - zapytał.
Jak to płyniecie? przecież sam płynę - pomyślał chłopczyk
Do domu - odpowiedział.
Żeby dostać się do domu, musicie użyć vibrobalonu,
przeniesie was do waszej krainy - proszę o to pół talonu,
powinno wystarczyć, chłopiec podziękował muchomorkowi i poszedł dalej.
Idąc myślał dlaczego ten grzyb mówił na niego wy, podróż vibrobalonem była błyskawiczna, najpierw poczuł lekkie mrowienie, potem wszystko stawało się coraz ciemniejsze, potem błysło takie malutkie światełko - i nagle jego świadomość, z prędkością jeszcze nieznaną, wywaliło w kosmos, najpierw zwiedził 79 000 planet, następnie 154 galaktyki , potem dołożył 56 czarnych dziur, które wykończyły go tym ciągłym znikaniem - i w końcu zmęczony, położył się spać przy drzwiach.
Gdy się obudził, drzwi jeszcze spały, wtedy dostrzegł u góry wejście, wspiął się i wszedł do tunelu.
Po wyjściu z tunelu zauważył, że jest ich dwóch - skąd ten muchomor wiedział ? - pomyślał.
Po krótkiej rozmowie z mamą w kapeluszu i tatą na ramieniu - udali się do wieży słonia.
Wieża słonia, prowadziła do głowy czarownika - lubieżnika, który nie lubił dzieci, musieli wykorzystać jego nieuwagę, by wskoczyć mu do głowy, akurat była dobra okazja.
Staruch zawsze po południu, zabawiał się z wielką nierządnicą, wskoczyli mu do głowy, namieszali niemiłosiernie - teraz był jeszcze głupszy niż przedtem, zainstalowali mu cztery trojany i wirus czakry korony - niech buc ma, powiedział ten drugi.
Po czym zbiegli w dół schodów, gdzie na parkingu stał ich złoty spodek.
I polecieli do następnego obrazu.
Historia powstała, kiedy tłumaczyłem Ani, co namalowałem choć tutaj było inne zakończenie: