How do cinemas make money? aka. Stanowski is wrong. / Stanowski myli się ws. kina

in Movies & TV Shows4 months ago

Krzysztof-Stanowski-nczas.webp

Some time ago I posted an entry about the poor earnings of cinemas. After its publication, Stanowski (for readers outside Poland, the creator of the largest YT channel in Poland) posted his controversial statement. The guy is not stupid, so I assume it was a statement like "I'm bored, I'll write something that I think is right" or "I feel bad that I have to wait - I want to say that it hurts me!" A normal, human error that existed before the era of the Internet ("You must be bored, thinking about such nonsense" - I can't count how many times I have heard this or a similar slogan addressed to myself or someone around me). Some people don't know about this, so I'll take this opportunity to explain what the ticket prices are and why we have to watch ads.

Indirectly, it is the fault of capitalism, and especially the fault of late capitalism, i.e. corporatism. Corporate capitalism is an economic system that is based (dominated) primarily on large international companies, national giants (not to be confused with state-owned companies, for example in Poland Dino or InPost) and corporations. Anyone who has worked in a corporation knows that these entities, like few others, milk (or exploit) as much as possible from customers and low-level employees. Unfortunately, it is impossible to escape from it, because it is the final stage of the process in which everyone ultimately loses (but it can be maneuvered a little longer than the socialist economy before it collapses). In the case of the topic I'm writing about, they extract as much as possible from cinemas. As I wrote in a text from a year or two ago, the closer to America, the more cinemas give to US companies. So in this order - USA, Europe, South America, Asia (mainly the Chinese market). In return, cinemas receive films from the largest studios, instead of showing productions from smaller studios, which people previously watched on VHS, DVD, and now mainly on streaming. As you can easily guess, hardly anyone would go to them, unless we are talking about small cinemas that have built their reputation on smaller, artistic productions. The problem is not new, I remember hearing about it once in the context of old SW movies (before the prequel era) or products of another large studio like Disney. If cinemas released films without a license, the lawyers of these corporations would turn the cinema owners' intestines into telephone cables (or, to put it less graphically, they would pay huge compensation).

As you might guess, ticket profits only pay part of the bills. Especially in times after Covid-19, especially in countries like Poland, which have managed to sleep through several dozen years to adapt their energy infrastructure to new standards. For those outside Poland - electricity bills have increased significantly. So our cinemas have an even bigger problem. Especially when you add to this high inflation, which means that the entertainment of cinema takes a back seat in ideas for spending free time. The rest of the bills and employee salaries consist of meals and drinks that we buy at the cinema bar (popcorn, nachos, soda, light beer, etc.) and advertising. I don't know if studios pay anything for showing trailers of their next productions. We don't have to buy food and many people don't do it because of low wages. However, we have to watch advertisements. Or we can come to the cinema 20-25 minutes later, which means we will have to wait shorter for the movie.

Do you want an alternative? Well, we have to pay more for cinema visits. Spoiler - it won't work and cinemas will die. Although not, I came up with another alternative. Don't go to the cinema to see expensive, mainstream productions that often waste money in an equally uncool way, as if they were throwing banknotes into a septic tank. Corporations are no different from people in one respect - when something isn't sold to them, only then do they start thinking. Maybe they'll stop fiddling with creative accounting and paying ridiculous amounts of money to leading actors and creators. Because they often get what was stolen from others.

Krzysztof-Stanowski-nczas.webp

Jakiś czas temu wrzuciłem wpis o kiepskich zarobkach kin. Po jego publikacji, Stanowski (dla czytelników spoza Polski, twórca największego kanału YT w Polsce) wrzucił swoją kontrowersyjną wypowiedź. Facet nie jest głupi, więc zakładam że była to wypowiedź w stylu "a nudzi mi się, napiszę coś co wydaje mi się być słuszne" lub "źle mi z tym, że muszę czekać - chcę powiedzieć że to mnie boli!". Normalny, ludzki błąd który istniał już przed erą internetu ("Tobie się chyba nudzi, że myślisz o takich pierdołach" - nie zliczę ile razy słyszałem to lub podobne hasło skierowane do siebie lub do kogoś z mojego otoczenia). Część ludzi o tym nie wie, więc skorzystam z okazji do wyjaśnienia z czego wynikają ceny biletów i dlaczego musimy oglądać reklamy.

Pośrednio jest to wina kapitalizmu, a zwłaszcza wady późnego kapitalizmu, czyli korporacjonizmu. Kapitalizm korporacyjny jest to system gospodarczy, który opiera się (jest zdominowany) przede wszystkim na dużych międzynarodowych firmach, krajowych molochach (nie mylić z państwowymi firmami, na ten przykład w Polsce takimi są Dino albo InPost) i korporacjach. Kto pracował w korporacji, ten wie że te twory jak mało które, doją (lub wykorzystują) jak najwięcej się da od klientów i pracowników niskiego szczebla. Niestety nie da się od tego uciec, bo to końcowy etap procesu, na którym ostatecznie wszyscy tracą (ale można nim nieco dłużej manewrować niż gospodarką socjalistyczną nim ta się rozwali). W przypadku tematu o którym piszę, wyciągają jak najwięcej od kin. Tak jak pisałem w tekście sprzed roku lub dwóch lat, im bliżej do Ameryki, tym więcej kina oddają firmom z USA. Czyli w tej kolejności - USA, Europa, Ameryka Południowa, Azja (głównie rynek Chiński). W zamian za to kina dostają filmy od największych studiów, zamiast puszczać produkcje tych mniejszych, które ludzie wcześniej oglądali na VHS, DVD, a obecnie głównie na streamingu. Jak łatwo się domyślić, mało kto by na nie chodził, o ile nie mówimy o małych kinach, które zbudowały swoją renomę na mniejszych, artystycznych produkcjach. Problem nie jest świeży, pamiętam jak kiedyś słyszałem o tym w kontekście starych filmów SW (przed erą prequeli) lub produktów innego, dużego studia jak Disney. Gdyby kina puszczały filmy bez licencji, to prawnicy tych korporacji zrobiliby z jelit właścicieli kin kable telefoniczne (a mówiąc mniej obrazowo, zapłaciliby potężne odszkodowania).

Jak łatwo się domyślić, zyski z biletów opłacają tylko część rachunków. Zwłaszcza w czasach po Covid-19, zwłaszcza w krajach jak Polska, które zdążyły przespać okres kilkudziesięciu lat na dostosowanie swojej infrastruktury energetycznej do nowych standardów. Dla tych spoza Polski - rachunki za energię elektryczną bardzo wzrosły. Zatem nasze kina mają jeszcze większy problem. Zwłaszcza jak się do tego doda wysoką inflację, przez którą rozrywka jaką jest kino, schodzi na dalszy plan w pomysłach na spędzenie wolnego czasu. Na resztę rachunków i pensje dla pracowników, składają się posiłki i napoje, które kupujemy w kinowym barze (popcorn, nachos, napoje gazowane, lekkie piwo etc.) oraz reklamy. Nie wiem czy studia płacą coś za pokazywanie trailerów swoich kolejnych produkcji. Jedzenia kupować nie musimy i wielu tego nie robi z powodu niskich zarobków. Reklamy natomiast musimy oglądać. Albo możemy przychodzić do kina 20-25 minut później, przez co będziemy krócej czekali na film.

Chcecie alternatywy? No to musimy płacić więcej za wizyty w kinie. Spoiler - to nie zadziała i kina umrą. Chociaż nie, wymyśliłem jeszcze jedną alternatywę. Nie chodźcie do kina na drogie, mainstreamowe produkcje, które często marnotrawią pieniądze w równie niefajny sposób, jakby wrzucali banknoty do szamba. Korporacje w jednej kwestii nie różnią się od ludzi - jak coś im się nie sprzedaje, to dopiero wtedy zaczynają myśleć. Może przestaną kombinować z kreatywną księgowością i płacić chore ilości pieniędzy czołowym aktorom i twórcom. Bo ci często dostają to, co zostało ukradzione innym.

Sort:  

Ja przez ostatni rok chciałem być dobry dla twórców Youtubowych których lubię i wyświetlać (niekoniecznie oglądać; robić coś na innej karcie przeglądarki) do końca wszystkie reklamy, żeby sobie zarobili, ale no kurczę... po prostu się nie da. Reklamy na YT są już chyba puszczane ze 2x głośniej niż film który przerywają, nawet w telewizji różnica głośności jest już mniejsza wg mojego wrażenia. Do tego, olbrzymia część z nich to reklamy jakieś gówno gierek mobilnych lub trailery filmów, które są pełne ultranieprzyjemnych dźwięków. W rezultacie, po kilku sekundach takiej reklamy jestem wytrącony z równowagi na kilka minut, co obniża jakość mojego życia. Oczywiście mogę je wyciszyć i robić coś na innej karcie przeglądarki, ale zawsze kończy się to tak, że zapominam o materiale i potem on na wyciszeniu leci po reklamie i ja muszę przewijać.
W rezultacie, niedawno powiedziałem dość i wróciłem do ich blokowania. Chciałem być dobrym człowiekiem ale ten świat jest zbyt zły.

No, restauracje, zwłaszcza fast food, też na napojach czy przekąskach typu frytki zarabiają główny dochód, dania główne typu burgery są sprzedawane z małym zyskiem, a ich celem jest to, żeby osoba przyszła dla burgera a przy okazji kupiła frytki i napój.

ja oglądam z reklamami tylko u max 5 youtuberów, których albo bardzo lubię albo zasłużyli sobie za wkład w ten film. Reszta niby też, ale na biednych nie trafiło, każdy z nich żyje lepiej niż Ty i ja, jeśli chodzi o pracę/czas poświęcony na nią/czas wolny/kasę.

Aż tak źle nie ma jak w kinach, bo łatwiej jest wcisnąć koszty tu i tam. Wielu kucharzy Ci tego nie powie, ale ja Ci powiem znając opinie bardziej doświadczonych ode mnie (a jestem uważany za ogarniętego kucharza-amatora i sam widzę, jak wzrósł moj power level w tej materii) - jeżeli kluczowe składniki są dobrej jakości, to te mniej istotne, a nawet bardziej istotne, ale nie kluczowe mogą być gorsze lub kupione po taniości. A że kontrole nie wpadają zbyt cżęsto do mniejszych i średnich miast (no dobra, tam nieco częściej), to nie muszą tak dbać o renomę, jak McDonald lub droższe restauracje, gdzie płacisz za porządnie wykonany posiłek ;). Ale tak, co do napojów etc. masz rację. Też o tym słyszałem.

Loading...