Mam telefon i mogę wracać do Actifit! Liczę kroki i nawet robię zdjęcia. Choć szczerze mówiąc, chyba coś mam zaś nie tak w ustawieniach aparatu, bo te z zoomem 30x mnie rozczarowują w dniu dzisiejszym. Ale trudno, grunt że da się zrobić zdjęcia.
I have my phone and I can go back to Actifit! I count steps and even take photos. Although, to be honest, I think there's something wrong with the camera settings, because the ones with 30x zoom disappoint me today. But it's hard, but it's impossible to take photos.
Było potwornie gorąco, a ja jestem dla odmiany CHORA. Ledwo pełzłam, ale pełzłam, bo trzeba było kupić worki na śmieci i parę innych bzdurek.
It was terribly hot and I'm SICK for a change. I could barely crawl, but I did crawl because I had to buy garbage bags and some other things.
Jest bzyk, jest upał. Powyższe zdjęcie wylądowało na rolce, bo ładne.
There's a buzz, there's a heat. The above photo ended up on the reel because it's nice.
Wypięte kuperki łabędzie? Czemu nie.
Upturned swan bottoms? Why not.
Chłopaki miały na piątkowy wieczór super plan: biwak na budowie. Zrobiłam z tej okazji po żłobku Bomblowi pysznego omlecika z owocami. Był jednak tak podniecony myślą o biwaku, że nawet na niego nie spojrzał, musiałam więc niestety zjeść go sama. :p
My z Dzidzią też miałyśmy mega plany: planowałyśmy mianowicie, że Dzidzia smacznie sobie pośpi, bo zwykle o tej porze sobie śpi, a ja: posprzątam mieszkanie, narysuję sobie coś na @kawa-i-kredki, bo dawno nie rysowałam, a jednak nabrałam ochoty, a potem zrobię sobie spa&wellness i oczywiście pójdziemy wcześnie spać.
Dzidzia jednak spontanicznie zmieniła nasze plany i od wyjścia chłopaków z domu o 15 do 22 nie spała. Nie, że płakała czy coś. Była bardzo zadowolona z żyćka i bardzo chciała ze mną rozmawiać. Marudziła tylko, gdy ją zostawiałam na chwilę. Z planów wyszły mi więc godziny gaworzenia, szybkie ogarnięcie kuchni przy akompaniamencie lamentu dobiegającego z łóżeczka, i błyskawiczny prysznic z widownią na bujaczku. Ale i tak było fajnie, z tym małym zastrzeżeniem, że do kulminacyjny punkt choroby i chyba zepsułam sobie ucho wewnętrzne nadmierną irygacją zatok.
The guys had a great plan for Friday evening: camping at a construction site. On this occasion, I made a delicious omelette with fruit for Bombel after nursery. But he was so excited about camping that he didn't even look at it, so unfortunately I had to eat it myself. :p
Me and Dzidzia also had big plans: we planned that Dzidzia would sleep soundly, because she usually sleeps at this time, and I would: clean the apartment, draw something for @kawa-i-kredki, because I haven't drawn for a long time, and yet I felt like it, then I'll do some spa & wellness and of course we'll go to bed early.
However, the baby spontaneously changed our plans and did not sleep from the time the boys left the house at 3 to 10 p.m. Not that she was crying or anything. She was very happy with her life and really wanted to talk to me. She only grumbled when I left her for a while. So my plans included hours of babbling, quick cleaning of the kitchen to the accompaniment of wailing from the bed, and a quick shower with the audience on the rocker. But it was still nice, with one small caveat: the disease reached its peak and I think I ruined my inner ear with excessive sinus irrigation.
_This report was published via Actifit app ([Android](https://bit.ly/actifit-app) | [iOS](https://bit.ly/actifit-ios)). Check out the original version [here on actifit.io](https://actifit.io/@asia-pl/actifit-asia-pl-20240713t094612898z)_