Tytuł powinien brzmieć: „Detroit: Become Human – gra, która odmieniła moje życie”, ale wolałam nie afiszować się tak otwarcie z moim umiłowaniem i ogromnym zaskoczeniem wobec tego tytułu. Jeżeli ktoś nie chce SPOILERÓW to niech przestanie czytać, lub robi to bardzo ostrożnie :)
Pragnę zaznaczyć, że nie jestem graczem, gamerem etc. Nie jestem także dziewczyną, która półnago zasiada przed monitorem i udaje że gra w gry. Po prostu jako osoba żyjąca w XXI wieku co jakiś czas zdarza mi się odpalić jakąś grę. Preferuję PC, dotychczas nie potrafiłam przetrawić produktów na konsole, żadna jakoś mi nie podeszła, wolałam ewentualnie oglądać jak ktoś to robi. Kiedyś na pewno o tym napiszę, ale tak szczerze to moja kariera to głównie Simsy. I Wiedźmin. Teraz także „Detroit”.
Jakim cudem noob taki jak ja trafił na tę grę?
Siostra poleciła mi ten tytuł, wychwalając go w niebogłosy. Nie byłam przekonana, ale zasiadłam do „Detroit”, z bardzo sceptycznym nastawieniem. Wystarczył moment, chwila i się zakochałam. Gra wciągnęła mnie na tyle, że mija trzeci tydzień, a ja żyję głównie nią!
Mamy taką sytuację – niedaleka przyszłość, rok 2038, Detroit. Wszechobecnie używane są różnego rodzaju androidy, tacy domowi pomocnicy, nianie, robotnicy, a nawet zabawki erotyczne (Eden Club). Wcielamy się w rolę trójki bohaterów, są to: android policyjny - Connor, android opiekun znanego, podstarzałego artysty - Markus, oraz android pełniący funkcję pomocy domowej - Kara. Rozpoczyna się „bunt maszyn”. Dotychczas posłuszne androidy zaczynają się buntować i wierzyć w ideę RA9, tajemniczego „bóstwa”, które ma je wyzwolić. Tak więc jako Connor śledzimy deviantów (po polsku „defekty” omg), jako Markus przewodzimy rewolucji androidów, a jako Kara próbujemy ocalić siebie i małą dziewczynkę, naszą podopieczną (która również okazuje się być androidem).
Nie jest to płytka historia, podejmowane przez nas wybory mają ogromne (i często przerażające) konsekwencje, stajemy się twórcami wspaniałej przygody, gdzie nie raz na próbę jest wystawiane nasze sumienie. Bardzo wciągnął mnie wątek buntu androidów, który nie pojawił się „ot tak”. Oni (one?) stają się świadomi przez to, że ludzie źle ich traktują i głoszą hasła, które sprawiają, że łzy napływają mi do oczu…
„I AM ALIVE”
„Stop it, please stop! I AM SCARED! I want to live… I’m begging you…”
Jak android może coś czuć? One są zaprojektowane aby imitować ludzi, ale nie powinny niczego odczuwać. I tu pojawia się problem. Pozostajemy sami, bez odpowiedzi na to pytanie. Główni bohaterowie stale powtarzają że żyją, a ich przygody nie raz łamią nam serca. Co jednak na to twórca androidów? Mamy z nim do czynienia, jest to Elijah Kamski, projektant nowoczesnych robotów. Co on mówi? Do końca uparcie twierdzi, że ich zachowania to tylko program, a dokładniej błąd w oprogramowaniu. Jego wypowiedzi są mega interesujące, nie tylko podczas spotkania z Connorem, ale także w wywiadzie (po sekwencji konkretnych wyborów). Zapraszam do dyskusji, w samym wpisie nie napiszę własnej teorii :) dodam tylko, że wzrusza mnie sytuacja androidów, ponieważ jest bardzo podobna do tego, jak ludzie traktują zwierzęta (wiecie, że mam na tym punkcie świra).
Dlaczego każdy zakocha się w Detroit: Become Human?
Ponieważ historia jest wspaniała, a gra strategicznie prosta (skoro ja dałam radę, to każdemu się uda). Mamy ciekawych bohaterów, wspaniałą historię, dopracowane szczegóły, piękną muzykę i wspaniałą grafikę. Poza tym ekscytujące są kulisy serialu – każdy bohater ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Wszyscy fani gry pokochali Bryan’a Dechart, odtwórcę roli Connora, za jego wspaniały głos i uroczy charakter (zapraszam na Twitcha, gdzie on gra w „Detroit” – marzenie każdego fana).
Co pokochałam w grze?
Przede wszystkim Karę. To moja ulubiona bohaterka ever, trudno to opisać, jednak jest w niej coś tak niezwykłego, że dosłownie ją pokochałam. Wzruszam się na każdej scenie gdy dzieje jej się krzywda (och, sporo tego) i cieszę się każdym jej zwycięstwem. Gorąco polecam filmik z 2012 roku, zapowiedź gry gdzie pokazany jest moment tworzenia Kary – androida, który zbuntował się jako pierwszy (stąd teorie, że ona jest RA9). Moim zdaniem jest to jeden z najsmutniejszych scen jakie w życiu widziałam. Gdy coś, co jest uważane za przedmiot woła, że chce żyć, błaga o litość, boi się – pomimo, że nie powinno…
Gra ma także wady, oczywiście…
A dokładnej jedną wadę. Gavina. Nienawidzę tej postaci. Poza tym produkcja idealna.
Idealny scenariusz
Gdy skończyłam grać postanowiłam obejrzeć alternatywne zakończenia (sądziłam, że jest ich tylko kilka, jak np. w „Wiedźminie 3” i ogarnę wszystko na YouTube, och bardzo się myliłam!). Poruszyło mnie to ile jest opcji i jak wiele można zmienić poprzez drobne szczegóły. Moim zdaniem idealny scenariusz: Connor staje się deviantem i uczestniczy w rewolucji, jednocześnie jest przyjacielem Hanka, Marcus przeprowadza pokojową demonstrację i wygrywa dzięki śpiewaniu „Song of Peace”, a Kara z Alice i Lutherem docierają do Kanady, nie poświęcając nikogo na stacji.
Jeśli nie macie PS4, to zachęcam do seansu na YouTube. Szczególnie polecam oglądać na kanałach: CoryxKenshin, JackSepticEye, PewDiePie i SwingPoynt. Wierzcie mi, warto!
Poza tym zapraszam was do obserwowania mojego konta na Instagramie – detroit.become_android (och tak, zwariowałam i stałam się członkinią fandomu). Dopiero się rozwijam i zamierzam zrobić z tego duże zbiorowisko polskich fanów :)
Szkoda, że tylko na konsole. Może kiedyś też uda mi się w nią pograć.
polecam! prawdziwe arcydzieło ;)
nigdy nie słyszałam o tej grze ;)