KSIĄŻKI. Świat na wojennej ścieżce (przeczytanie zajmie ok. 3 min.).

in #polish2 years ago

Geopolityka jest dziedziną, którą trudno zaklasyfikować w sensie jej naukowości. Są tacy, twierdzący, że to jest zdecydowanie nauka, że posiada szereg wypracowanych teorii i hipotez, które mogą być sprawdzane wypracowanymi swoistymi metodami. Z drugiej strony mamy tych, odmawiających geopolityce przymiotu naukowości. Wskazują oni na to, że posługuje sie ona w nazbyt dużym stopniu predykcjami i nieudokumentowanymi faktami, domniemaniami różnorakich autorów, powołujących się na bliżej nieokreślone, a przez to nieweryfikowalne źródła. Stąd niemożliwe są do zweryfikowania hipotezy i teorie wytworzone przez uczonych, zwących się geopolitykami.

W związku z powyższym literatura geopolityczna czy geostrategiczna nie cieszy się szczególnym uznaniem wśród ekspertów. Jednak analiza historycznych zdarzeń w połączeniu z poszukiwaniem w nich prawidłowości stać się może cennym podłożem do budowania strategii prowadzenia polityki w wymiarze globalnym, a co najmniej w wymiarze regionalnym. Czy każde państwo powinno takową strategię posiadać? Chyba niekoniecznie, choć każde powinno znać swoje interesy i o nie dbać. Czy powinna Polska taką strategię posiadać? Myślę, że zdecydowanie tak. Nasz kraj leży na przecięciu interesów dwóch naszych sąsiadów, co od kilku setek lat nie daje nam spokoju.

1639428379694.jpg

I o tym zasadniczo jest książka popełniona przez dra Jacka Bartosiaka - najwyrazistszego dzisiaj przedstawiciela polityki realnej w stosunkach międzynarodowych i znawcę tematyki geostrategicznej oraz Piotra Zychowicza - kontrowersyjengo, co by nie powiedzieć, historyka-publicystę, który w tym kontekście już wielokrotnie pisał o niektórych aspektach polskiej przeszłości. Jest to zapis szeregu rozmów pomiędzy nimi, których można posłuchać na kanale YT Historia Realna. Książka jest jednak uzupełniona o szczegóły i źródła. Stąd jest cenniejsza, choć Panów słucha się z zaciekawieniem. Poniżej próbka i drugi z tematów podjęty w książce


Najciekawsze wydają się wątki związane z tytułową III wojną światową, rywalizacją Stanów Zjednoczonych i miejscem w tym świecie Polski. I Bartosiak daje do zrozumienia, że skończyła się tzw. pauza geostrategiczna, czyli 30 lat hegemonii USA i nowa wojna o znaczeniu globalnym jest nieunikniona. Tym razem głównymi aktorami są Amerykanie i Chińczycy, a języczkiem u wagi będzie Rosja. Gra idzie o przepływy strategiczne, co definiowane jest jako możliwości sprawstwa decyzyjnego i kontroli nad strategicznymi szlakami handlowymi i punktami geostrategicznymi.

Bartosiak twierdzi, że ta wojna już się nawet rozpoczęła, przy czym zaznacza, że musimy przestać myśleć o nowej wojnie, jako powtórce drugiej wojny światowej. W pewnym sensie jest to pocieszające, bo wedle tych przewidywań tym razem nie będzie masowego mordowania, nie będzie długotrwałych, wyczerpujących zmagań militarnych i okupacji wielkich połaci terytoriów. Będą za to krótkie spięcia przy użyciu najnowocześniejszego sprzętu i walka o przecięcie linii logistycznych tych niewielkich oddziałów wojskowych. Wszystko po to by zdobyć możliwość realizacji założeń interesu mocarstwa. Problem polega na tym, że uniemożliwi ona dalszy suwerenny rozwój, przynajmniej w wersji znanej dzisiaj.

Jakie w tej światowej grze mocarstw zajmuje Polska? No cóż, Bartosiak nie ma dobrych wieści. Przespaliśmy moment umożliwiający nam uzyskanie znaczącego miejsca na szachownicy świata. Oczywiście skoncentrowaliśmy się na rozwoju gospodarczo-społecznym, weszliśmy do dwóch najważniejszych, z punktu widzenia Europy, formacji polityczno-gospodarczych, w niezłym tempie nadrabialiśmy zapóźnienie cywilizacyjne. To są bezdyskusyjne sukcesy i nie ma co się wdawać w domniemania pod tytułem: "a co by było, gdyby do UE nie wchodzić i nie poddawać się jej dyktatowi?". Jednocześnie jednak nie myślelismy o naszej strategii polityczno-militarnej, a jeśli coś w tym kierunku robiliśmy, to w złą stronę. Tak przynajmniej twierdzi Bartosiak. Postawienie wszystkiego na jedną kartę-sojusznika jest karygodnym błędem. A to właśnie robią nasi politycy.

Kończąc ten wpis, napisać chcę o jednej sprawie, z którą bezwzględnie się zgadzam z obydwoma rozmówcami. Musimy zmienić nasze myślenie o polityce zagranicznej i relacjach międzynarodowych. Przestać posługiwać się kategoriami emocjonalnymi, a zacząć myśleć i realizować własne interesy. Przestać bezwzględnie zawierzać naszym sojusznikom, a budować możliwości wyboru. Przestać liczyć na wzajemność i współczucie za heroiczną i wierną postawę. W zamian za to zacząć trzeba budować własną autonomiczną pozycję w regionie. Bo przecież nie chodzi o żadne mocarstwowe mżonki. Ale możemy stać się partnerem dla Niemców czy Amerykanów, przy czym kluczowym określeniem jest słowo "partner", a nie wasal czy poddany. Tylko w ten sposób możemy podtrzymać modernizacyjny kierunek naszego rozwoju, który będziemy względnie samodzielnie kontrolować. Zacznijmy prowadzić realną politykę. Co w szczegółach rozumieją pod tym pojęciem Zychowicz i Bartosiak? Zachęcam do poczytania, względnie posłuchania.