"Przeze mnie droga w miasto utrapienie,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia,
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki
Wyniosła mnie z gruntu potęga wszechwładna
Mądrość najwyższa, miłość pierworodna
Starsze ode mnie twory nie istnieją
Chyba wieczyste, a jam niepożyta
Ty który wchodzisz żegnaj się z nadzieją ..." D. Alighieri, Boska Komedia
Powyższe słowa otwierają ten utwór i są jego jedynym tekstem. Są wyrecytowane przez Piotra Krzemińskiego, wokalistę zespołu. Uczynione jest to w taki sposób, że ciarki przez plecy przechodzą. Tym bardziej mając w świadomości, gdzie Dante umieścił ten nadpis - na bramie piekieł. Później jest już tylko muzyka. Wspaniała, wzruszająca, porywająca, ciężka, a jednocześnie unosząca. Sami z resztą posłuchajcie:
"Brama" jest przedostatnim utworem na pierwszej płycie zespołu Ankh, zatytułowanym po prostu "Ankh", znany również jako "Czarny". Choć tak po prawdzie "Brama" zamyka ten album, bo po niej następuje już tylko epilog. Zamyka go w bardzo symboliczny sposób. To był 1994 rok, kiedy pojawiła się kaseta, a nieco później również kompakt. Polska muzyka przeżywała wtedy dobry czas. Może też trochę tak to postrzegam, bo wtedy uczyłem się muzyki i pewne schematy mi pozostały. Pozostały też sympatie muzyczne, tak jak właśnie Ankh. Ale przyznać muszę, że to jedyna płyta tego zespołu, którą znam. Znam i lubię do dzisiaj, wprawia mnie w zadumę. A "Brama" wprawia mnie w zadumę tym większą, pozwala przemyśleć kruchość ludzkości, kruchość tego świata.