Dziennik #201/2024 - skarbówka po raz pierwszy

in #polish2 months ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Wstałam bardzo zadowolona z tego, że już dzisiaj piątek, piąteczek, piątunio. W ogóle nie chciało mi się wstawać, ale jak sobie pomyślałam, że tylko siedem godzin pracy dzieli mnie od weekendu to od razu wyskoczyłam z łóżka, ogarnęłam się i czmychnęłam z psem na spacer. Już od samego rana było gorąco, nie podoba mi się to lato kompletnie.

W pracy na samym wstępie mieliśmy poważną awarię techniczną, która uniemożliwiła nam pracę. Na szczęście dział IT bardzo szybko zadziałał i jakoś udało się rozbujać zmianę. Pracy było stosunkowo mało, a ja takich dni nie lubię, bo nigdy nie wiem jak rozdzielać wtedy robotę. Nie jestem dobra w wyszukiwaniu ludziom zajęć niezwiązanych z pracą. Miałam też ciekawą dyskusję z jedną z pracownic. Kazałam jej schować telefon na co ona stwierdziła, że nie ma kieszeni i będzie go sobie trzymać na stole. Poinformowałam ją, że albo schowa telefon do kieszeni albo ma go zanieść do szatni. "Ona nie będzie trzymać telefonu w szatni, bo nie będzie do niej co chwilę biegać". Powiedziałam jej, że jak będzie co chwilę biegać do szatni lub będzie nadal miała telefon na wierzchu to po prostu zostanie ukarana na co ona stwierdziła, że w takim razie się zwolni. Powiedziałam, że ok, jej prawo. Nie była zadowolona z mojej odpowiedzi. Niemniej została przeze mnie upomniana i jeśli jeszcze raz zobaczę ją z telefonem to nie będę się szarpać tylko wlepię jej notatkę służbową i tyle. Nie należę do osób, które proszą innych o przestrzeganie zasad tylko tłumaczę, upominam, a potem wyciągam konsekwencję. Zastępca kierownika znowu mnie osłabił. Powiedział, że zamiast szorstko upominać pracowników powinniśmy im proponować wspólne wyjście na piwo. Nawet nie wiem jak to skomentować, ale chyba nigdy nie słyszałam tak absurdalnej i kretyńskiej koncepcji zarządzania zespołem. Obie z kierowniczką go wyśmiałyśmy i robimy swoje.

O 13 wyszłam z pracy i poszłam do skarbówki. Co prawda byłam umówiona na 14, ale pojechałam szybciej i w sumie spoko, bo pani nie robiła żadnych problemów tylko normalnie mnie przyjęła szybciej. Byłam bardzo zaskoczona, bo trafiłam na przemiłą i bardzo kompetentną osobę. W skrócie sprawa wygląda tak, że to nie moja wina, że firma mi nie wystawiła PITu. W ogóle mnie nie rozliczyli co uprzejma pani sprawdziła u nich w systemie. Zostałam dokładnie poinstruowana krok po kroku co mam w tej sytuacji zrobić i pani mnie zapewniła, że mi nic nie grozi, to firma będzie miała problemy z tego tytułu. Mnie mogą jedynie spotkać opłaty z tytułu odsetek za zwłokę no i korekta zwrotu podatku. Na jakieś tam opłaty byłam przygotowana psychicznie, ale jest to dla mnie bardzo dobra wiadomość, bo bardzo bałam się jakiś gigantycznych kar. Nic z tych rzeczy. Rozmowa przebiegła naprawdę sympatycznie, trochę się uspokoiłam jeśli chodzi o batalię ze skarbówką. Pewnie jeszcze będę się stresować dopóki cała ta sprawa się nie skończy, ale fakt, że nie grożą mi jakieś wielotysięczne kary naprawdę poprawił mi humor.

Wróciłam do domu to musiałam na chwilę usiąść do kompa służbowego. Nie zdążyłam zrobić jednej rzeczy, więc musiałam drugiej liderce przesłać kilka danych, aby ona mogła to zrobić. Niestety nie wszystko można zrobić z poziomu telefonu służbowego ze względu na jakieś zabezpieczenia. Nie ogarniam tego, ale tak jest. Zrobiłam też zgłoszenie do działu IT, że odkleja mi się folia zabezpieczająca w telefonie i potrzebuję nowej. Od razu napisałam do naszego magika od IT i powiedział, że zamówi i we wtorek/środę mi to ogarnie. Strasznie mnie bawi, że nawet na takie pierdy musi robić zgłoszenia. Mam poczucie straconego czasu, ale cóż.

Chwilę pospałam i usiadłam do ogarniania dokumentów dla skarbówki. Podliczyłam dochód i niestety jest on mocno zawyżony, ale nie mam możliwości dokładnej weryfikacji. Wspólnie z prawnikiem uznaliśmy, że lepiej go zawyżyć i mieć spokój niż zaniżyć i znowu bujać się z korektą korekty. Cała sprawa rozbija się o 1600 zł także jest grubo. Będę musiała zapłacić 181 zł tylko teraz nie wiem czy jest to kwota wynikająca po prostu z podatków czy jest to już wartość z odsetkami. Nie jest to nigdzie napisane czy korekta od razu zawiera te odsetki czy dopiero urząd się do mnie w tej sprawie odezwie. W każdym razie no jest to kwota spora, ale nie tak duża jak się obawiałam, bo naprawdę nastawiałam się na kilka tysięcy kary. Niestety nie mogłam tego zapłacić od razu, bo nie mam nic na koncie i muszę w poniedziałek podejść na pocztę i tam zlecić przelew na moje konto w skarbówce. Napisałam dodatkowo obszerne wyjaśnienie sprawy dla urzędu skarbowego. W skrócie podjebałam firmę, w której pracowałam. Napisałam o ich licznych spółkach [według danych ogólnodostępnych lawirują między 26 spółkami], o tym, że zgłosili mnie do ZUSu z innej spółki niż ta, z którą podpisałam umowę, no ogólnie wylałam z siebie wszystko. Przesłałam to prawnikowi do akceptacji, naniósł niewielkie poprawki i zaakceptował. Wyciągnęłam również z konta bankowego historię transakcji z tą jakże wspaniałą firmą i przygotowałam ładnie wszystkie pliki. Teraz plan działania jest taki, że w poniedziałek rano idę na pocztę, uiszczam opłatę, która wynika z korekty PIT, następnie przesyłam przez e-urząd skarbowy korektę wraz z moimi wyjaśnieniami, a przed pracą dostarczę im bezpośrednio do urzędu wyciąg z banku będący listą przelewów od krzakowej firmy. To powinno dla mnie zamknąć tę sprawę i mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie. Mam również głęboką nadzieję, że skarbówka dobierze się tej paniusi do dupy i solidnie ich przetrzepią. A ja mam nauczkę na przyszłość, aby nie współpracować z jakimiś firmami krzak o niewiadomej reputacji, zawiłej strukturze i z niedojebaną umysłowo panią prezes.

Wieczór mam w planach spędzić na relaksie przy jakimś serialu. Dał mi wycisk ten tydzień. Ostatnio staram się dawać z siebie jak najwięcej w pracy, bardzo się w nią zaangażowałam przez co pracuję intensywnie umysłowo i jestem po prostu zmęczona. To się nasila tym bardziej przez to, że po pracy nie umiem najzwyczajniej w świecie odpocząć. Myślę o pracy, sprawdzam telefon służbowy, czytam maile, odpowiadam na komunikatorze służbowym. Czuję się jakbym całą dobę była w pracy pomimo tego, że realnie pracuję osiem godzin dziennie. To wszystko sprawia, że jestem trochę przeładowana w ostatnim czasie. Mam trochę wątpliwości czy dobrze zrobiłam biorąc w sierpniu tylko tydzień wolnego. Teraz już raczej nie da rady tego zmienić, a pojawiła się jakaś taka myśl, że nie wiem czy w przeciągu tygodnia na pewno dobrze odpocznę. Z drugiej strony to będzie mój pierwszy urlop odkąd jestem trzeźwa i po prostu wystraszyłam się dłuższego urlopu. Jednak taka rutyna związana z pracą bardzo mocno trzyma mnie w ryzach i nie myślę wtedy o głupotach i jakoś po prostu stwierdziłam, że mając dwa tygodnie wolnego pod rząd byłoby mi ciężko. Ale jeszcze pięć tygodni i trochę sobie odpocznę. Nie mogę się doczekać.

Byłam dzisiaj w Biedronce i znów uległam pokusie i kupiłam pudło lodów. Tym razem bananowo - śmietankowe z czekoladą. Strasznie się ostatnio objadam, ale to wszystko przez stres. Nie umiem sobie inaczej radzić z nadmiarem emocji. Zdecydowanie jest to pole do pracy, bo męczę się sama ze sobą.

Do juterka.

Sort:  

Ja bym tylko chciał zaznaczyć, że radzisz sobie, dajesz radę. Lekko nie jest, ale ogarniasz i zasługujesz na ten relaks

Dziękuję, bardzo się staram :)

+1. Nie znam Cię, ale czytam na tyle ile mogę + mam porównanie ze sobą (a że też mam przynajmniej częściowo podobne problemy, to mam punkt odniesienia). Ciężko pracujesz by ogarnąć swoje życie, nie jeden i nie jedna by się już parę razy wykopyrtnęli. Zasługujesz na relaks :)!

Bardzo Ci dziękuję :)