Źródło: ChatGPT
Dobry wieczór.
Dzisiaj będzie długo za co z góry przepraszam. Na samym wstępie jednak pozwolę sobie na prywatę pod postacią wyrażenia zaszokowania kompletnego tym co się dzieje pod moimi ostatnimi wpisami. Dziękuję Wam za wszystkie głosy. Obiecuję, że nie wydam tego na głupoty, słowo!
@poprzeczka przeskoczona. Chyba zbliżenie się do rekordu życiowego [15k] jest poza moim zasięgiem, bo już dzisiaj czuję się zmęczona.
Noc była paskudna. Budziłam się ciągle i zrobiłam coś bardzo złego. Wpadłam w taki szał jedzenia, że zjadłam dwa obiady. To było totalnie poza moją kontrolą. Bardzo mi było z tym źle. Chciało mi się płakać, a mimo tego jadłam dalej. Źle to wygląda.
Wstałam, poszłam z psem i poszłam na terapię. Ku mojemu zaskoczeniu czułam w nogach delikatnie wczorajsze bieganie. Ucieszyło mnie to, ponieważ odebrałam to jako oznakę tego, że się na treningu nie leniłam. Ku mojemu jeszcze większemu zaskoczeniu poranna grupa nie była już cichą, spokojną i kameralną grupą, ponieważ dołączyło do nas pierdyliard nowych osób. Załamało mnie to, ponieważ nienawidzę przepełnienia na terapii grupowej i chociaż co te dwa tygodnie mogłam pobyć w kameralnym gronie, ale teraz już niestety nawet poranne grupy są przeładowane. Na grupie w trakcie rundki powiedziałam o tym, że moje odżywianie się jest kompletnie zaburzone i kompletnie nad nim nie panuję i jest mi z tym bardzo ciężko. Po grupie miałam też sesję indywidualną i na aspekcie odżywiania skupiliśmy uwagę. Z pomocą terapeuty powstał plan wyjścia z aktualnego dołka i mam nadzieję, że to coś pomoże. W skrócie ten tydzień mam być na trochę wyższych kaloriach plus przygotowałam sobie awaryjne jedzenie, które nie jest kaloryczne, a zapcha mi żołądek jeśli znów w nocy dopadnie mnie tak zwany wilczy głód. Ja wiem jak to brzmi.. Mogłabym po prostu nie jeść. Nie umiem wytłumaczyć tego zjawiska, gdy dopada mnie po prostu przymus jedzenia. Tak samo miałam z alkoholem. To jest po prostu silniejsze niż wszystko inne.
Po terapii wróciłam na chwilę do domu. Wypiłam kawę i pojechałam do pracy. Wkurzyłam się na samym wstępie, ponieważ odmówiono mi urlopu. Ledwo ugryzłam się w język, ale dobra. Nie będę walczyć z wiatrakami. Nie to nie. Mam aktualnie 35 dni urlopu do wykorzystania, więc niech to oni się potem martwią. Znowu na koniec roku będzie wielkie poruszenie, że mam dużo urlopu i nagle trzeba mi go dać. Nie mój problem. Porozmawiałam z koleżanką i zdecydowałam, że będę aplikować na inne stanowisko. Wszystko wskazuje na to, że się nie dostanę, ponieważ CHYBA kierownik tego działu chce wcisnąć na to stanowisko swoją psiapsi, ale skoro ruszyła rekrutacja to chcę spróbować. Robiłabym fajne rzeczy, raz w tygodniu praca zdalna no i trochę większa kasa. O tą kasę martwiłam się najbardziej i w końcu udało mi się ścisnąć koleżankę, żeby mi chociaż szacunkowo powiedziała o zarobkach i jest ok, to jest poziom, na który jestem w stanie się zgodzić. Chcę się rozwijać, chcę przeć naprzód, robić ciekawe i kreatywne rzeczy, a teraz jestem po prostu zwykłym wyrobnikiem, który użera się z ludźmi. Nie pasuje mi to, bo stoję w miejscu. Nie mam żadnych szans na rozwój ani awans. To mnie dobija. Brak możliwości awansowania jeszcze bym przeżyła gdyby tylko praca dawała mi jakikolwiek, chociaż minimalny, rozwój. A niestety tak nie jest. Trudne to dla mnie, bo wewnętrznie czuję, że będę musiała przełknąć gorycz porażki, ale z drugiej strony mam podejrzenie, że jak nie spróbuję to też będę to sobie wyrzucać. Niby rekrutacja jest otwarta, ale wiecie sami dobrze jak to jest jak ktoś chce kogoś wcisnąć na stołek.. I ja też to wiem..
Wyszłam zła z pracy. Pogadałam chwilę przez telefon z przyjacielem i pojechałam do domu. Po drodze wdepnęłam na stację paliw, gdzie za czasów jeżdżenia na taksówce się stołowałam. Panie aż pytały co się stało, że tak dawno mnie nie było i życzyły mi wszystkiego najlepszego. Bardzo mi się miło zrobiło. Potem pojechałam do Biedronki. Zrobiłam drobne zakupy na kilka dni i cyk 70 zł poszło, nawet nie wiem na co. Niemniej jednak jeśli nic się nie wydarzy to do wypłaty [piątek] nic już nie muszę kupować, a zostało mi jeszcze 200 zł, więc jest spoko. Zawsze się cieszę jak cokolwiek zostaje z wypłaty.
Domek to już rutyna: pies, kolacja, nawodnienie. Ciężki to był dla mnie psychicznie dzień i cieszę się, że już się kończy. Jestem podjarana tym, że jutro idę biegać chociaż jestem pełna obaw czy rano jak wstanę taka nieprzytomna to nadal będę tak podjarana. NIE SĄDZĘ, ale nie zamierzam się poddawać.
Jedzenie dzisiaj wywalone do góry nogami.
Woda: 3l
Kroki: 13k
Do jutra.
Jakby co, to na Bitrefillu jest opcja kupna kart podarunkowych do Biedronki za krypto. Kiedyś działały tylko w sklepie online, ale teraz też w sklepach stacjonarnych. Dziś znajomy testował i bez problemu nią zapłacił :)
O! Bardzo dziękuję. Muszę w takim razie rozważyć czy bardziej mi się przydadzą karty czy gotówka. Jesteś nieoceniony w tych tematach, naprawdę dziękuję :)
Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 90000 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out our last posts: