Emocje i zaburzenia odbijają się szerokim echem w naszym otoczeniu. Doskonale wiem jak to jest. Wielokrotnie doświadczałem takich zaburzeń. Brak pomocy i niewiedza w społeczeństwie pogłębia ten stan. Najtrudniejsze jest zrobienie pierwszych kroków. Najczęściej jest już zbyt późno i albo kończy się to tragedią, albo długotrwałym stanem chorobowym i trudnym dla osoby chorej leczeniem.
Polska jest na podium (III miejsce) europejskim w liczbie samobójstw. Wiedzieliście o tym? Pomoc w trudnych sytuacjach jest praktycznie zerowa. O ile osoby w dużych miastach mają większe możliwości, to mniejsze mieściny lub wieś jest praktycznie tej pomocy pozbawiana. Kiedy zdecydujesz się na krok w stronę leczenia, to od razu zaczynają się schody. Pamiętam, że z NFZ chciałem się do psychiatry zapisać. Termin ZA 3 MIESIĄCE!!! A co jeżeli ktoś chce samobójstwo popełnić? Ma czekać 3 MIESIĄCE na pomoc? Skandal!!! To samo tyczy się leczenia poszpitalnego. W rejestracji słyszy się, że po receptę można niby szybko, ale!!! Właśnie. Jakie zaufanie do leczenia może mieć pacjent. Prochy zapisane w ciemno, zero rozmowy, tylko po cholerny kwitek idziesz.
Mało tego, jeżeli w trakcie leczenia nagle stan się pogarsza, to co robić jak nie masz pieniędzy na prywatnego lekarza? Tego też doświadczyłem. Jesteś kompletnie SAM!!! Wyżebrane pieniądze na prywatne leczenie, to jedyny ratunek. Dlaczego wyżebrane? W moim przypadku (zaraz po szpitalu psychiatrycznym) byłem zupełnie bez grosza. Fakt - rodzina pomogła, bo nie wiem co by było. Ale jak to odbiera człowiek, który dopiero co wyszedł ze szpitala? Powiem wam.
Zaraz po wyjściu miałem ogromne poczucie winy. Wiedząc ile zmartwień ma rodzina z powodu mojej choroby, czułem, że na tego lekarza dosłownie żebrze. To było błędne odczucie, bo chcieli pomóc, ale to dotarło później do mnie, a pierwsze tygodnie były ciężkie. Zamiast uzyskać pomoc od państwa, wzbudzone zostało tylko poczucie ciężaru la rodziny. Co mają zrobić osoby, które nie mają nawet takiej możliwości? Dość łatwo to zobaczyć. Chcecie wiedzieć jak? Przejdźcie się w okolice Domu Pomocy Społecznej. Popatrzcie na twarze ludzi bezdomnych. Zobaczycie obłąkanie w oczach, to będą Ci, którzy dopiero zaczęli być ofiarami "pomocy" ze strony państwa.
Żeby tego było mało, następuje centralizacja opieki. Aż się chce kląć. Lekarze niosący pomoc, mają przerywane kontrakty z NFZ, bo powstają Centra Zdrowia Psychicznego i centralizacja leczenia. To chyba żart jakiś!!! Co mają zrobić osoby w trakcie terapii? Lekarz musi odesłać pacjenta, który dopiero nawiązał więź z lekarzem lub ma ją od dawna, tylko po to, żeby musieć ją od nowa nawiązać z nowym lekarzem. Kpina jakaś. Przecież to tylko podkopuje wiarygodność leczenia, a może w gorszych przypadkach doprowadzić do aktywowania się leczonych chorób. W innych przypadkach, może pogłębić stany, które są właśnie przez terpię łagodzone lub z małych zaburzeń, przerodzić w depresje.
Szczerze mówiąc, to nie wiem sam co Ci ludzie mają robić. Nagle znowu zostaje się samem i przechodzi przez wszystko od początku. Kurde, to tak ma to wyglądać. Ja mam chyba to szczęście, że poza leczeniem jeszcze tutaj mogę się wygadać (wypisać), ale przecież nie każdemu to pomoże.
Chciałem zaapelować do Naszej Społeczności Steemit. Jeżeli widzicie wokół siebie ludzi, w trudnych sytuacjach, to wspierajcie ich swoimi działaniami, pokażcie im, że inni przechodzą to co oni i jakoś dają radę. Dajcie im od siebie jak najwięcej się tylko da. Pokażcie, że da się walczyć przez rozmowę i zrozumienie. To nie kosztuje dużo, właściwie nic. Piszcie o tym i nagłaśniajcie jak tylko się da. Czy to pomoże? TAK!!!
Dostawałem sygnały, że moje wpisy o problemach pomogły innym w zrozumieniu i w podjęciu decyzji o leczeniu. Czyli jednak coś możemy zrobić. Pamiętajcie, że przecież każdy z Nas może kiedyś takiej pomocy potrzebować. Piszę to w imieniu tych, którzy nie mogą tego zrobić lub boją się poprosić o pomoc. Pomyślcie o tym. Z góry dziękuje wszystkim, którzy coś w tym kierunku zrobią.
bardzo lubię Twoje wpisy, dokładnie rozumiem to jak się czujesz (nie przeżyłam nawet podobnych rzeczy, ale emocje i stany psychiczne które opisujesz są mi znane), ale osobiście trochę "z przymrużeniem oka" traktuję psychologów. celem medycyny przestało być leczenie pacjentów, dlatego nigdy nie zdecydowałabym się na taką wizytę.
świat w jakim żyjemy i życie jakie prowadzimy może wywołać jedynie depresję. powinniśmy sobie uświadomić, że nigdy nie będziemy szczęśliwy, a to co przechodzimy to całkiem NORMALNA reakcja na to, co się dzieje wokół nas. i prawie każdy to przeżywa. warto być silnym i się nie poddawać, ale nie trzeba mieć banana na ustach. według mnie najcenniejszą terapią jest szczera rozmowa z samym sobą (np podczas medytacji). żaden psycholog nam tego nie da.
Psychologia i psychiatria z całą pewnością są potrzebne. Chociaż medytacja na pewno jest bardzo skuteczna, to jednak osoby, u których zachodzą zmiany chorobowe (nie zaburzenia), muszą się leczyć. Raczej tego problemu dotykam. Medytacja przynosi bardzo dobre efekty i sam ją stosuję jako wspomaganie. Medytacji powinno się w szkołach uczyć, tak samo jak uczy się WF'u. No ale to raczej mrzonki. Pamiętać też trzeba, że w pewnym momencie stanie się to niewystarczające. Zgadzam się, że nie będziemy w pełni szczęśliwi, bo tego po prostu nie da się zrobić.
nie mów na głos takich rzeczy bo księża spalą Cię na stosie
Byle dobrą rozpałkę mieli :)
Szkoda, że zdrowie jest tak przez społeczeństwo bagatelizowane.
Zauważcie, że "sprzedają nam" reklamy o produktach i usługach pseudo-zdrowotnych, fit-slim-coś, żeby być atrakcyjnym - ale raczej nie zdrowym.
Leki? Leczenie? W większości masówka dla podleczenia, a nie wyleczenia człowieka.
Szkoła - ech - nauczyli nas czegoś tam z biologii czy polskiego.
I żeby nie było bardzo lubiłem oba przedmioty (i wiele innych), ale wszyscy wiemy jak ta wiedza w większości przydaje się w życiu.
Lubię literaturę, ogółem sztukę i miło jest porozmawiać o tym, miło się przy tym zrelaksować itd.
Ale szkoda, że nie uczą takich rzeczy jak wspomniana przez Was medytacja. Czy chociażby poznawanie siebie, zrozumienie świata wokół nas, budowania relacji.
W szkoła dostajemy jakieś bzdury, uczą nas tego w większości głupi ludzie, którzy bez podręcznika pod nosem nie powiedzą słowa na dany temat (i w sumie żaden inny też).
Ludzie biegną za codziennymi pilnymi sprawami - praca, rachunki, porządki domowe, zakupy, coś nie planowanego.
W dodatku ciągle coś się zmienia, albo jest coś nowego.
I większość nawet nie chcę, nie ma siły żeby usiąść, pomyśleć o życiu, o sobie, najbliższych itd.
Reflektujemy się, że minęło X lat od... Ślubu, narodzin, śmierci...
A w sumie wystarczy chyba tak nie wiele - by dodać jakiś mały nawyk do codziennego życia.
Ja nie lubię się śpieszyć, źle to wpływa na moje samopoczucie.
Specjalnie wstaje do pracy o 15 minut wcześniej by na spokojnie sobie wstać, zrobić śniadanie, zjeść je, wypić kawę/herbatę i mi to robi dużą różnicę na cały dzień :)
Jak to mówią - lepiej zapobiegać, niż leczyć, więc może wystarczy sobie poukładać pewne sprawy w życiu i pomóc w ułożeniu ich innym :)
Dziękuje za wpis i pozdrawiam :)
Nawet nie ma co komentować. Udało mi się wyłapać niepokojące symptomy u mojej koleżanki. Pamiętam wielogodzinne rozmowy z nią, w których uświadomiła sobie, że ma problem i można było jej pomóc, zanim było za późno. Interesuje się psychologią i tematami pokrewnymi więc całe szczęście wiem jak reagować w takich sytuacjach. Miej więcej wiem co mówić i jak rozmawiać z taką osobą. Bardzo ubolewam nad tym, iż na lekcjach wychowawczych w szkole średniej zamiast edukować uczniów uwrażliwiając ich na wiele kwestii wychowawca albo nadrabia zaległości w dzienniku albo robi dodatkową lekcję z przedmiotu, którego akurat uczy. Mi jest jedynie szkoda tych, którzy nie maja tyle szczęścia by, ktokolwiek podał im pomocną dłoń.
Jak reagujesz w kiedy wyłapujesz takie sygnały?
Po pierwsze nie oceniam, gdyż ile par oczu tyle punktów widzenia. Dla mnie coś może się wydawać błahe, a dla kogoś innego to jest koniec świata.
Po drugie trzeba osobę wysłuchać, najlepiej trochę dopytywać wówczas osoba czuje, że próbujesz ją/jego lepiej zrozumieć i nie bagatelizujesz jej/jego problemu.
Po trzecie co mnie zabija wręcz jak to słyszę NIE UŻYWAM fraz typu "przesadzasz", "w dupie ci się poprzewracało", "pójdź na spacer/pobiegaj to Ci przejdzie" itp. Zatem szanuje rozmówce i nie próbuje zgrywać "wujka/ciotki dobra rada" czasem zwykłe poświęcenie minimum uwagi jest cenniejsze nisz próba rozwiązywania problemu, który ma dana osoba.
Po czwarte jeśli osoba ma zaburzone postrzeganie świata to z urojeniami się nie dyskutuje tylko bierzesz je jako prawdę objawioną i kombinujesz jak dopasować swój pogląd do poglądu innej osoby. Nawet nie chodzi tu o forsowanie swoich "prawd", a o zwykłe bezpieczeństwo bo osoby z urojeniami mogą zrobić komuś krzywdę (nie będąc świadomymi tego co robią), a jak próbujesz ją/jego powstrzymać to ze względu na obniżony próg bólu możesz złamać takiej osobie rękę a ona dalej będzie Cie ta ręką próbowała skrzywdzić.
Po piąte jeśli wiem, ze nie uniosę danego problemu to sprawiam, że dana osoba "sztucznie" czuje się lepiej psychicznie i bardzo delikatnie sugeruje by poszła do specjalisty.
Wszystkiego nie jestem w stanie wymienić bo to wszytko zależy od sytuacji, a poza tym wyjdzie elaborat. Pewnie kiedyś napisze o tym na swoim blogu.
Ktoś kiedys powiedział, że "To nie prawda, ze samobójca nie chce żyć on po prostu nie wie jak"
To co,jakbym zachorował psychicznie i chciałbym otrzymać pomoc to nie ma szans?Fajnie. Dobra robota,nfz. Pogratulować,liczy się tylko kasa. Nasze państwo widać ma gdzieś nasz stan zdrowotny,a psychiczny to już wogóle ma wywalone. Pozostaje tylko wyprowadzka,z tego grajdołka.
Walka nie jest łatwa. Ktoś powiedział kiedyś, że trzeba mieć zdrowie żeby chorować. Ja sam szukałem grupy wsparcia długo, dopiero fakt pisania na steemit mnie ruszył z miejsca. Pomocy szukać trzeba wszędzie gdzie tylko się da. W przypadku lekarzy najgorszy jest ten pierwszy okres, ale da się go przejść.